Bez związków zawodowych byłoby gorzej

Młodzi pracownicy, jacy są i  jak do nich dotrzeć? „Górnik” rozmawia z młodymi liderami związkowymi ZZG w Polsce, którzy zamiast totalnej krytyki wszystkiego mają pomysły na lepsze funkcjonowanie związków zawodowych.

ZZG w Polsce troszczy się o swoje przyszłe szeregi. W lutym 2017r powołał do życia Grupę Młodych, która jest zalążkiem przyszłych liderów i działaczy, którzy będą aktywnie uczestniczyć w życiu związku czy nawet kreować jego działania. Zmiana pokoleniowa w kopalniach sprawia, że większość zatrudnionych  to młodzi  pracownicy, którzy inaczej patrzą na swoją pracę i aktywność związkową, niż starsi, którzy zbliżają się już do wieku emerytalnego. Stąd niezbędne jest nowe podejście, nowa oferta związkowa, która zachęci do wstępowania do ZZG w Polsce nowych pracowników. To nie lada wyzwanie, bo standardowe młodzieżowe  „nie” wobec  innych trzeba przekuć na zaangażowanie i swego rodzaju misję na rzecz innych. Jest to ogromnie trudne, ale pozyskanie takich ludzi może zaowocować w przyszłości nie tylko lepszym zrozumieniem praw pracowników, ale  rozkwitem organizacji broniącej ludzi pracujących na kopalniach czy w innych zakładach.  Złotego środka na sukces nie ma, ale własne świadectwo najlepiej działa na innych, nie tyko zresztą w pracy. Przekonał się o tym na własnej skórze młody człowiek, Jakub Miłkowski - przewodniczący śląskiej Komisji Młodych OPZZ, który20 czerwca  został przewodniczącym Grupy Młodych  ZZG w Polsce. Jednak początkowo  był podobny do setek innych, którzy dla zasady w czambuł negują  wszystko.     

- Z Jakubem Miłkowskim - przewodniczącym Grupy Młodych  ZZG w Polsce i śląskiej Komisji Młodych OPZZ-  rozmawia Jarosław Rudzki.


Jarosław Rudzki: Na kopalniach następuje wymiana pokoleniowa pracowników. Jacy są młodzi pracownicy? 


Jakub Miłkowski:
Wiesz, każdy pracownik może czuć się młodym. A tak poważnie młodzi adepci sztuki górniczej to już pokolenie po upadku ustroju komunistycznego, zupełnie inaczej patrzące na świat, zdecydowanie szerzej, ale mające też spore wymagania i oczekiwania w każdym aspekcie życia czy to edukacji czy pracy zawodowej czy też jeżeli chodzi o życie prywatne. Mimo, że urodziłem się jeszcze przed 89 rokiem ale też patrzę tak jak rówieśnicy czy młodsi koledzy stąd też, możesz się śmiać, ale dla mnie, gdy rozpoczynałem pracę na kopalni związki też kojarzyły się z wygodnym fotelem, papieroskiem, kawką, kopalnianym biurem podróży czy miejscem, gdzie w razie  pustego portfela wezmę "chwilówkę". I tak zapewne patrzą na to dalej. A tak naprawdę od nas zależy czy uda się te stereotypy obalić, a nie oszukujmy się zmiany, jakie szykują się w ustawie o związkach zawodowych od 2019 roku będą dużym wyzwaniem dla nas wszystkich. 

- Coś się zmieniło w tym patrzeniu na otoczenie, na pracę, związki, itd.?

- Diametralnie. Dzisiaj widzę, że ta ocena z góry, bez poznania struktur i modelu działania, jest krzywdząca i jest po prostu błędna. Teraz dopiero uświadamiam sobie, że gdyby nie związki, strach pomyśleć co by zrobił pracodawca, czy jeden lub drugi rząd. 

- Skąd taka przemiana?


- Przez przypadek, pojechałem do Katowic na spotkanie Grupy Młodych ZZG w Polsce, w zastępstwie za kolegę z oddziału  Irka Uszoka członka zarządu  na „Piaście”  który zaproponował mi  ten wyjazd. To był dla mnie szok, bo okazało się, że aby być dobrym związkowcem, trzeba znać mnóstwo przepisów, ustaw, trzeba wiedzieć jak rozmawiać z pracodawcą, by nie pozbawił pracowników części uprawnień, trzeba organizować życie członków związku i umieć rozmawiać z nimi. Nie tylko kiedy przychodzą do biura, ale i na stanowisku pracy. Rozmawiać to mało, trzeba umieć im pomóc, a spraw z jakimi przychodzą jest mnóstwo i to nie tylko z tymi pracowniczymi problemami.  Zetknięcie się z całą tą litanią spraw spowodowało, że uświadomiłem sobie jak trzeba być wszechstronnie wyszkolonym i doświadczonym, by podołać tym wyzwaniom. Do każdego spotkania z przełożonym trzeba się przygotować na argumenty. To już nie czasy, że krzykiem można było zagłuszyć innych.  Moje wcześniejsze poglądy diametralnie się zmieniły. Teraz widzę, że krytykowanie nic nie kosztuje, łatwo jest użyć kilku inwektyw w kierunku związku,  marudzić, narzekać. Tylko mało jest pomysłów i konkretów, co zrobić, żeby było lepiej, a pamiętać musi każdy, że bez związków pracownikowi byłoby dużo gorzej. Teraz to rozumiem. Młodzi ludzie muszą sobie to uświadomić, inaczej będziemy tylko słabo płatnymi robolami.

- Czyli to jednak nie miękki fotel, kawka, papieros i gadka szmatka? 

- Prawdziwe związkowanie to naprawdę wymagająca praca. Trzeba jednak dostosować ofertę do młodych ludzi. Z drugiej jednak strony młody pracownik musi zrozumieć, że jak nie będzie ochrony związkowej szybko straci na tym. I w ekspresowym tempie zabiorą mu uprawnienia, które ma. Nikt nie stanie po jego stronie, gdy pracodawca zmieni mu warunki, a nie będzie związków.

- Co zatem doradzisz, z jednej strony swoim starszym koleżankom i kolegom, którzy dzisiaj są liderami związkowymi, a z drugiej strony swoim rówieśnikom, którzy uważają, że nie potrzebują do szczęścia związków?

- Wydaje mi się, że nie ma złotego środka. Trzeba jednak pokazywać pozytywną stronę związków. Trzeba tak działać, żeby to był przykład dla młodych. Trzeba walczyć o lepsze warunki pracy, o konkretnych pracowników, wspierać ich w różnych sprawach. Z drugiej strony młody pracownik musi mieć świadomość, że jak nie będzie miał ochrony prawnej i związkowej to będzie miał w pracy coraz gorzej, a nie lepiej. Pracownicy muszą w nas widzieć ludzi zaangażowanych, ciągle pogłębiających swoją wiedzę, takich na których mogą liczyć, którzy chcą dobrze dla załogi, Dzisiaj przysłowiowymi wycieczkami nie trafi się do najmłodszego pokolenia.  Trzeba poszukać innych form aktywnego spędzenia wolnego czasu. Bez związków jesteśmy tylko maleńką łajbą targaną sztormem na wzburzonym morzu. 

- Dziękuję za rozmowę.

(Górnik nr 13)